Kwarantanna czy sen?

To było tak: w niedziele jeszcze surowy reżim epidemiologiczny, maseczki, rękawiczki, płyny do dezynfekcji na każdym progu, szyby odgradzające jak na poczcie, po jednej osobie w sklepie, po 3 w autobusie jak tuńczyki w oleju, fryzjerzy ze szczurami w kanałach, dwa metry od siebie i witanie się łokciem. A w poniedziałek już maseczki ciepnięte na trawnik, pojemniki po płynie do dezynfekcji w kontenerach na plastik, a po rękawiczkach przy wejściu zostały tylko wspomnienie i plik z końcówką perforowanej folii.

Wychodzę z domu, tak, jak się kiedyś wychodziło z domu. Dzień po zluzowaniu obostrzeń epidemiologicznych. Ogródki barowe pełne ludzi, nie we wszystkich knajpach obsługa w maseczkach, bez rękawiczek przygotowują i podają jedzenie. W sklepach, w punktach usługowych i komunikacji miejskiej kłębią się ludzie, odstęp dwóch metrów odszedł do lamusa razem z #Hot16Challenge. Wygląda na to, że koronawirus z dnia na dzień trafił do muzeum i nawet jeszcze o tym nie wie. Ludzie gwiżdżą na niego i postują memy o tym, jak bardzo mają go w dupie i chuja może im zrobić. No może. Na świecie COVID-19 zbiera swoje żniwo (szczególnie w Brazylii i USA, ale we Francji, Hiszpanii czy Niemczech nie jest lepiej)1. W Polsce, wykres zachorowań i zgonów „wypłaszcza” się nie chętnie2. Tym czasem, uliczny festiwal radości po kwarantannie trwa w najlepsze, tak, jakby z dnia na dzień wirus przestał istnieć.

Publiczna radość i wolność sięga zenitu. Chodzenie w maseczkach, po jednej nocy z niedzieli na poniedziałek, stało się głupkowate a delikwent w przyłbicy czy delikwentka w rękawiczkach to istne dziwadła, chochoły, co to nie potrafią cieszyć się wolnością tylko wciąż tańczą w rytm pandemii. Takich uparciuchów można jeszcze spotkać tu i ówdzie i w dobrym tonie jest ponatrząsać się z nich, wytknąć palcem i skomentować ich naiwną wiarę w magiczne działanie środków ochronnych, które w ciągu kilku godzin stały się reliktami kwarantanny. Dbanie o odstęp, niedotykanie się czy zakrywanie ust i nosa powoli stają się niezrozumiałym dziwactwem minionej epoki, która – nie, nie – nie skończyła się razem z upadkiem komunizmu, ale w zeszłym tygodniu.

Jeżeli interesuje cię, jak to było drzewiej, w czasach kwarantanny kilka dni temu, możesz wybrać się poznawczo do przychodni lub szpitala, skansenów koronawirusa, gdzie maseczki, rękawiczki, płyny do dezynfekcji i odstępy są na porządku dziennym. Można robić zdjęcia i notatki. Podobno od lipca mają ruszyć i trwać przez całe wakacje, zorganizowane wycieczki po przychodniach i szpitalach całego kraju. Mówi się, że to nowy pomysł rządu na dźwignięcie z ruin branży turystycznej.