Pochwała różnorodności

foto: Andrew Stuart / The New York Times

Wystarczy spojrzeć na królestwo zwierząt i to nie przez żaden mikroskop, lupę czy teleskop, ale zwykłym, chamskim gołym okiem. I co my tam mamy, proszę ja was. Ano sporo. Bogactwo oferty biologicznej. Normalnie połączone ryneczek Lidla, z ofertą Carreffoura i promocją Biedronki. Widać tę harmonię jak w mordę. Jakby drukowanymi ją pisał Grynberg czy inny Gutenberg.

Mamy tam w chuj różnych gatunków zwierząt, które i owszem, sytuują się wzajemnie  w łańcuchu pokarmowym, ale jakoś to wszystko wygląda i trzyma się kupy. Każdy gatunek wie, gdzie jest w tym łańcuchu i wyżej wała nie podskoczy a inne gatunki jakoś to rozumieją i szanują. Tam to wszystko jakoś sensownie działa. Jeden, dajmy na to, jakiś saren czy inny żubr se wpierdala trawę na łące i przy okazji zeżre jakiegoś robala, ale ale, robal nie jest bez winy bo przed chwilą wcinał jakąś larwę aż mu się uszy trzęsły! Tego sarna czy innego antylopa skonsumuje inny lampart czy ryś i to koło życia się toczy jak furmanka po wsi. A żeby nie było, że oni tam się tylko wyżerają, to przecież mają wielką jak Pałac Kultury i Nauki symbiozę wzajemną, z której drogą nieuniknionych, aczkolwiek często zgniłych jak na polskiej lewicy, kompromisów korzystają do woli. Wiadomo, że polują na siebie, budują zasadzki i pułapki, ale to wszystko odbywa się w jakiejś takiej kurwa kulturze wzajemnej, że aż miło popatrzeć. Tam nie ma tak, że, no nie wiem, przychodzi ryjówka do żuka i mu mówi, żeby wypierdalał z tego patyczka i tej kępki trawy bo ona tu będzie stawiać wieżowiec albo apartamenty dla kukułek. Czy, dajmy na to, pancerniki sobie coś ubzdurały, że ta cała organizacja życia, podług której w pokoju i miłości żyją mrówki, to jakaś diabelska ideologia, którą należy wyplenić. No gdzie! Kurwa, ludzie!

No i zobaczcie, ile tam jest do chuja tych różnych gatunków i gatuneczków, których sam Pan Bog nawet nie zna, i czy ktoś z was słyszał, żeby, no nie wiem, niedźwiedź wyciągał jakieś historie rodzinne ślimakowi, że jego syna gdzieś, kiedyś podobno widziano bez skorupy? Nosz ja pierdolę! Przecież jakby oni tam w tym wielkim jak cała ziemia królestwie zajmowali się takimi pierdołami, to byśmy chyba jeszcze w wodzie żyli! No ludzie! A zobaczcie, człowiek całej planety nie zamieszkuje, a zwierzaki tak! To nie dość, że jest ich pińcet razy więcej niż ludzi, to podzielone na pierdyliard gatunków i mieszkają na każdym zasranym skrawku ziemi! I jakoś kurwa normalnie funkcjonują. A ludzie nie! Nie dość, że to tylko jeden gówniany gatunek, to jeszcze im mało, że pożerają inne gatunki, siebie nawzajem żrą jak spaghetti! Przecież, jakby zwierzęta miały brać przykład z ludzi jak żyć, to dawno by zdechły. Greenpeace i Extinction Rebelion to by dzisiaj były firmy przewozowe. Słowo!

Szczerze, mi się wydaje, że chyba w tym pliocenie czy innym holocenie, jak żyły te bidulki dinozaury, to tam musiał się kręcić jakiś kretyn jeden z drugim z gatunku człowieka, dlatego zdechły te raptory i inne pterodaktyle. Ale mnie to wkurwia!